piątek, 1 lipca 2011

About lifelong

 No i kurwa wszystko się sypie. Znowu zacząłem palić i niedługo zapewne dojdzie alkohol. Nie mam już na nic siły. Jutro wraca... i nie wiem czy się cieszyć czy płakać. Z jednej strony... będzie mi raźniej. Wygadam się, powiem co mnie trapi i "wszystko będzie dobrze". Ta. Za to z drugiej strony... Usłyszę z parenaście kazań jaki to ja jestem zły, co ja robię, że niszczę sobie życie etc. Moje życie, moja sprawa - ile razy ja już to powtórzyłem?
Najbardziej wkurwia mnie fakt, że potrzebuję zapalić, a już nie mam żadnej fajki. Ani kasy na nie. Życie jest okrutne. Zawsze kiedy sądzę, że jestem na dnie rzuca mi łopatę i z wrednym uśmieszkiem mówi "kop dalej! Nie ociągaj się!". Po dniu dzisiejszym całkowicie straciłem chęć do życia czy nawet takiego durnego wychodzenia z domu. W sumie... to nie taki zły pomysł! Mógłbym zostać hikikomori i całymi dniami oglądać yaoi i inne anime... Byłoby pięknie!
Zresztą... Ostatnio po głowie chodzą mi głupie myśli typu: "Ciekawe ile osób przyszłoby na mój pogrzeb nie licząc rodziny? Jakby potoczyło się życie ludzi, których znam, gdybyśmy nigdy się nie spotkali?". Takie pytania nie mają sensu i do niczego nie prowadzą. Ale mimo to lubię sobie zadawać, chociaż doskonale wiem, że nigdy nie poznam na nie odpowiedzi.

Jak mam wierzyć w ludzi, skoro nie wierzę nawet w samego siebie?

4 komentarze:

  1. Skoro Twoje życie to Twoja sprawa to... czemu przejmujesz się gadaniem innych? Nawet jeśli to bliskie ci osoby? Ha. c: Jestem zdania, że nie da się przestać palić. I tak się kiedyś do tego wróci, o. *pali od szóstej klasy, ale cii* Mam podobne plany, w przyszłości zostanę hikikomori. I Pedoberem w jednym, będzie fajnie.~
    Czy ja wiem czy takie bez sensu te pytania. Czasem można dojść do ciekawych wniosków. Tylko nie zawsze liczba obecnych na pogrzebie pokrywa się z liczbą poszkodowanych. Pamiętaj o tym. Sam nie byłem na pogrzebie miłości mojego życia, um.
    Co masz na myśli: nie wierzę w samego siebie, mm? ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz... Nie da się nie przejmować ludźmi. Bynajmniej ja tego nie potrafię. A próbowałem. Chociaż może w penwym sensie udało mi się osiągnąć ten cel. Często słyszę, że ja to taki opanowany jestem i mam wszystko gdzieś. Że wszystko po mnie spływa. A ja po prostu staram nie okazywać się emocji przy ludziach. Wolę wrócić do domu, wypłakać się w kącie i zjeść czekoladę na pocieszenie.

    A nie wierzę w samego siebie... W sensie, że brak mi pewności siebie. Mam cholernie zaniżoną samoocenę, wiem, że niczego w życiu nie osiągnę i nawet sam już nie wiem czego pragnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kfu, kfu, danke, przekażę Gilbertowi. :"3 Jak nie publikujesz to w ogóle trzeba było nie mówić, że piszesz, o. A nie kusisz! :c *wcale nie biorę na litość, żebyś mi pokazał, wcale!*

    Da. Można być totalnie samolubnym gnojkiem. I to bardzo opłacalne. Ale potem ta tęsknota za 'przejmowaniem' zabija, powoli i wystarczająco boleśnie by powracać i znów uważać na innych. Okazywanie emocji przy zaufanych ludziach popłaca. A przy innych... czasem robi się ciekawie. Ludzie w sytuacji gdy zostają zaskoczeni mają rozkoszne reakcje. c: Fu, nie lubię czekolady. Chyba, że białą! c:

    Chyba każdy w gruncie rzeczy pragnie tego samego - szczęścia i miłości, nie? Nie zmienia to faktu, że uważam iż warto wierzyć w innych. Nawet jeśli można się sparzyć. I to cholernie wiele razy. c:

    OdpowiedzUsuń
  4. "A ja po prostu staram nie okazywać się emocji przy ludziach. Wolę wrócić do domu, wypłakać się w kącie i zjeść czekoladę na pocieszenie.

    A nie wierzę w samego siebie... W sensie, że brak mi pewności siebie. Mam cholernie zaniżoną samoocenę, wiem, że niczego w życiu nie osiągnę i nawet sam już nie wiem czego pragnę."

    Ja też! Ja też! *podskakuje w miejscu (głupawka) i szczerzy się*

    Hm, hm, hm... A ja znowu zacznę truć, jak zawsze w takich sytuacjach, i powiem: Nie pal! Przecież się DA. I nie pić też się da. ;o Ja jestem tego najlepszym dowodem. I mój ojciec, rzucił palenie, więc się da rzucić. ;p

    O, to dlatego miałeś w opisie coś o pierdolonych dresach? No to ładnie, mogę już usuwać Twój numer... >_<

    Te pytanie nie są bez sensu. :3 Też je sobie kiedyś zadawałam.
    "Ciekawe ile osób przyszłoby na mój pogrzeb nie licząc rodziny?" - ja nie wiem, czy bym przyszła, bo to masa drogi, ale postarałabym się zrobić wszystko, żeby jednak się na nim pojawić. :'3
    "Jakby potoczyło się życie ludzi, których znam, gdybyśmy nigdy się nie spotkali?" Moje byłoby z pewnością nudniejsze niż jest teraz. ;o Lubię nasze rozmowy na Gadu. XD

    OdpowiedzUsuń