sobota, 29 czerwca 2013

fashion of his love

Ogarnij się kurwa. Weź się w garść.
Ostatnio coraz częściej to słyszę. Tylko wam to wszystko tak łatwo mówić, nie znacie mnie, nie wiecie jaki jestem, jak to wszystko odczuwam. A wczoraj, gdy minęły trzy miesiące, coś we mnie runęło. Właśnie wtedy dopiero do mnie dotarło, że już nie wrócisz. Tak, nie wrócisz. Nie wrócisz. Chociażbym nie wiem co zrobił i jak bardzo bym chciał. 

Mam huśtawki nastrojów - raz jestem zły, denerwujący, upierdliwy, chamski, a za chwilę radosny, czuły, kochający, zabawny. Nie potrafię przejąć nad tym kontroli. W dodatku zachwiania emocjonalne zaczynają być w moim przypadku rutyną. Dzisiaj cały dzień siedzę w piżamie, starając się nie myśleć, bo gdy tylko pozwolę moim myślom dryfować - wybucham. 

A teraz, kiedy piszę to gówno dla samego siebie wmawiając sobie, że w pewien sposób to mi pomoga, płaczę. Puszczam wolno wszystkie emocje, które trzymałem w sobie od wczorajszego wyjścia do Soni, wejścia do Twojego pokoju, odwiedzin na cmentarzu z bukietem irysów, które tak bardzo lubiłaś... Głupio to brzmi, ale po prostu dalej sobie nie radzę. Tak desperacko potrzebuję z Tobą porozmawiać. Tak desperacko Cię potrzebuję. Tak bardzo się boję, że sobie coś zrobię. Że zrobię coś, czego będę żałował. Ale z każdym dniem jest ze mną coraz gorzej. 

Teraz potrzebuję tylko i wyłącznie Mateusza.
A on jest teraz tak daleko.